Kazimierz Marcinkiewicz

Cerdo polityczne

Moje polityczne credo. 

Czyli dlaczego byłem politykiem i jak politykę rozumiałem.

Dlaczego
polityka?

Trzeba 

sięgnąć do lat 80-tych. Wchodzę w dorosłe życie a wokół bardzo siermiężna polityka komunistyczna. Komuniści przejęli władzę po wojnie i prowadzili fatalnie polskie sprawy. Tak zwani kacykowie nieudolnie próbowali rządzić. Każdego lata
wybuchała afera pod hasłem „sznur do snopowiązałek”. Wszyscy  w Polsce wiedzieli co to jest snopowiązałka i do czego jest sznur. Nikt nie wiedział dlaczego go brakowało. Ale oczywiście brakowało wszystkiego. Nie to jednak było najważniejsze. Najważniejsze, że brakowało wolności. Myślę, że wszyscy, którzy z mojego pokolenia i pokolenia
starszego wybierali politykę, to w gruncie rzeczy  wybierali walkę o wolność właśnie.

„To 

wcale nie wymagało wielkiego charakteru. Nasza odmowa, niezgoda i upór. Mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi. Lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku, tak smaku, w którym są włókna duszy i cząstki sumienia”. Tak za nas wszystkich
mówił Zbigniew Herbert. Właśnie takie, bardzo proste były nasze ówczesne wybory. Chcieliśmy i musieliśmy powiedzieć
NIE tamtej rzeczywistości. To nie był tylko młodzieńczy bunt, który następuje co pokolenie. To był bunt braku powietrza, krzyk rozpaczy, po prostu sprawa smaku.

To  była sprawa 
smaku

 

Oczywiście
nie zawsze tylko smak w tym grał rolę, niektórzy oddawali życie, więc byli i tacy, którzy mieli trochę więcej odwagi. Mimo to, w gruncie rzeczy była to sprawa sumienia. A czy jest coś w życiu ważniejszego jak wolność?  Pewnie są równoważne wartości, ale wolność zwłaszcza w państwie jest wartością najwyższa. Tak więc wybór polityki był wyborem bardzo
prostym.

Odzyskaliśmy

wolność na początku lat 90-tych. Czekała nas bardzo trudna droga transformacji od komunizmu do wolności, od polityki gospodarczej sterowanej, ekonomii komunistycznej, do gospodarki wolnorynkowej. Strasznie trudne spory, strasznie
trudne sprawy. Walczyliśmy o każde słowo, walczyliśmy o każdy gest. Walczyliśmy między sobą i ze sobą bez przerwy i o wszystko. Dzieliliśmy się i łączyliśmy, my idealiści bo widzieliśmy nasze państwo piękne i ogromne. Piękne bo wreszcie
wolne, bo wreszcie demokratyczne, prawdziwie nasze, takie o jakim marzyliśmy, takie za jakie wielu oddało życie.

 

Wolność jak
powietrze

Wówczas
nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy, że polityk jest odpowiedzialny za statek, a nie za fale  – co bardzo trafnie zauważył
Abraham Lincoln. Polityk ma sterować, a nie brać odpowiedzialność za cały zewnętrzny świat. Wydaję się, że my wówczas braliśmy odpowiedzialność za cały świat, chcieliśmy łagodzić, gładzić także fale, na które w gruncie rzeczy nie mieliśmy wpływu. Także polskie społeczeństwo tak odbierało politykę, że polityk ma się zająć wszystkim, nie tylko statkiem, ale także falami. Nawet w największej, beznadziejnej burzy, ma nie tylko sterować statkiem, ale też zająć się wiatrem i wszystkimi żywiołami.

Tak

to było bardzo nierozsądne podejście do polityki, podejście wynikające z przyzwyczajeń komunizmu. Zapewne opóźniło nasze dojście do wolności i demokracji i do dobrobytu. Musieliśmy zapłacić frycowe za transformację, której przecież nikt
przed nami nie przeprowadził.

Aby

budować wolne i demokratyczne państwo potrzebne są trzy podstawowe filary. Pierwszy to filar społeczny, to społeczeństwo. Drugi filar to gospodarka, a trzeci to polityka. One gdzieś na siebie nachodzą, gdzieś się uzupełniają, gdzieś się przenikają, czasem konkurują, albo sobie przeszkadzają. Ale są tymi filtrami, na których państwo jest oparte i w oparciu o nie rośnie.

Filar

społeczny – społeczeństwo – w ogromnej mierze jest to różnoraka aktywność ludzka, aktywność w domu, w rodzinie, na podwórku, na ulicy, w sąsiedztwie. Wszędzie gdzie tylko jest możliwa i potrzebna. Ten filar w sposób bezpośredni jest
związany z edukacją, kulturą, sportem, czy zdrowiem. Budowanie, czy tworzenie tego filara, to tworzenie tkanki społecznej. Jest to niezmiernie istotne dla tworzenia całego państwa. Zauważył to wspaniale Fukujama w książce „Zaufanie. Kapitał społeczny a droga do dobrobytu”. Autor genialnie pokazuje jak różne społeczeństwa mające te same warunki, wykorzystują je w drodze do dobrobytu, do zmiany rzeczywistości. Inaczej - jedne lepiej inne gorzej. Te lepiej, które mają bogatą tkankę społeczną, tkankę która tworzy się poprze dobrą edukacje, także  wysoką i masową, rozwiniętą kulturę, poprzez inne procesy społeczne mające na jej budowę wpływ.


Nie ma bogactwa  
bez gospodarki prywatnej

 

Kolejny
filar to gospodarka, wolny rynek i konkurencja nie są łatwą drogą i  nie są wszędzie taką samą. Każdy kraj i kontynent, a nawet kultura wybiera swoją własną drogę, ale to dzięki gospodarce powstaje dobrobyt osobisty, bo każdy z nas chciałby żyć w dobrobycie. Dobrobyt osobisty tworzymy czasem sami, czasem z innymi, ale zawsze tworzymy w procesach gospodarczych. Dobrobyt społeczny, czy państwowy jest sumą dobrobytów osobistych. Ważne jest, żeby
mieć takie przeświadczenie, że dobrobyt państwa,  wartość państwa, to wartość nasza, suma wartości nas wszystkich. Nie jest tak, że im więcej firm państwowych, to tym my jesteśmy bogatsi. To błędne i utopijne przekonanie. Gospodarka to jest oczywiście coś więcej, to cała struktura pracy i aktywności, obojętnie czy to jest produkcja, handel, czy usługi. Gospodarka to jest swego rodzaju sieć, która współtworzy państwo.  

Kolejnym

filarem państwa jest polityka. Polityka to roztropna troska o dobro wspólne. Oczywiście można rozłożyć tę definicję na drobne: co to jest troska? I jaka powinna być, by była roztropna. Czym jest dobro w ogóle,  a w szczególności w
polityce? Czy dobro wspólne, rozumiane jako dobro wszystkich obywateli w ogóle istnieje?

 

Państwo to nie
raj

Niemniej

jednak właśnie tak, jako troskę o dobro wspólne warto traktować politykę. Wgruncie rzeczy właśnie tego ludzie pragną: dobra, prawdy czy piękna. Każdy człowiek chce osiągać te wartości, poprzez dążenie do wolności, szczęścia, radości, czy
mądrości. Czy troska o dobro wspólne ma być właśnie dawaniem ludziom tego? Czy polityka w państwie to jest dawanie ludziom tego co chcą osiągnąć, tego czego są warci, tego jakie mają pragnienia? Otóż nie, jestem przekonany, że nie. Herbert prześmiewał:  „W raju tydzień pracy trwa 30 godzin. Pensje są wyższe a ceny stale zniżkują. Praca fizyczna nie męczy w skutek mniejszego przyciągania. Rąbanie drzewa to tyle co pisanie na maszynie. Ustrój społeczny jest trwały a rządy rozumne. Na prawdę w raju jest lepiej niż w jakimkolwiek kraju”.

Myślę,

że gdybyśmy tak traktowali politykę, a wielu z nas na początku wolnej Polski, na początku lat 90-tych właśnie tak traktowało politykę, tzn. jako zmianę świata w raj, to popełnimy duży błąd. Nie zbudujemy raju na ziemi. Polityka nie może więc wykonywać funkcji nieosiągalnej, dążyć do celu nierealnego. Politycy, którzy głoszą takie „rajskie” programy polityczne dopuszczają się nadużycia. Nie trzeba znać się na polityce by dostrzec wielu mamiących rajem polityków, i to
nie tylko w Polsce.

Polityka

to na pewno zmienianie i porządkowanie świata. Dlatego trafiłem do polityki, bo chciałem zmieniać tamten świat, postkomunistyczny świat, a potem trwałem w polityce ufając, że drobnymi krokami zmierzamy do już wolnego, ale też bardziej uporządkowanego państwa. To zmienianie, porządkowanie świata poprzez politykę, to jest regulowanie międzyludzkich poczynań, procesów społecznych, po to by każdy mógł swobodnie, wolno /co nie znaczy powoli/ rozwijać się z zachowaniem zasady dobra wspólnego, czyli tworzyć warunki by każdy człowiek i wszyscy razem mogli
zmieniać świat wokół siebie tak jak tego pragną, z zachowaniem zasady dobra wspólnego.


Polityka to

porządkowanie świata

Regulować,

ale nie uregulować, bowiem proces regulacji nie jest nigdy doskonały, nigdy skończony. Regulować państwo i jego struktury, by ludzie mogli być wolni, by ludzie mogli osiągać swoje szczęście, osiągać swój dobrobyt, by mogli tak jak
chcą sięgać po dobro, prawdę i piękno.

Porównania 

robi się wówczas, gdy nie wiadomo jak precyzyjnie zdefiniować, określić rozważany podmiot. Polityk nie jest naukowcem, pomimo że profesorów w polityce nie brakuje, nie jest też twórcą. Polityk także nie jest robotnikiem, nie jest tylko odtwórcą. Polityka warto przyrównać do ogrodnika. Polityk to ogrodnik, a ogród to państwo. Ogrodnik, który dba,
reguluje, przycina, usuwa  chwasty, który tworzy ścieżki w swoim ogrodzie, który zwalcza szkodniki, który tworzy szkółkę
dla wzrostu kolejnych roślin ...


 

Ogrodnik
tworzy kulturę ogrodu. To nie ogrodnik jest wielki czy piękny, ani to nie ogrodnik stwarza te piękne kwiaty, krzewy, czy drzewa. To one są piękne, to one tworzą ogród, one są wartością ogrodu. Ogrodnik tylko i aż, tak reguluje, tak
pielęgnuje, stwarza możliwości by to piękno, które jest w ogrodzie w każdej roślinie wydobyć uwydatnić i uwidocznić. Jeszcze najlepiej by razem tworzyły piękno wspólne. Warto jeszcze dodać, że w takim normalnym naturalnym ogrodzie
ogrodnik dobiera sobie rośliny sam, a w ogrodzie takim jak państwo, wszystkie rośliny mogą rosnąć. Nawet chwasty muszą znaleźć swoje miejsce. Czasem w polityce znajdują się tacy ogrodnicy, którzy chcieliby i dbają o to, by tylko
takie a nie inne, wybrane rośliny znajdowały się w tym ogrodzie. Najczęściej takie ogrodnictwo kończy się dramatem. Dobrze jeśli tylko dla ogrodnika, a nie dla ogrodu.


Polityka to gra

zespołowa

Żeby

tak uprawiać politykę, tak uprawiać państwo z powodzeniem dla wszystkich, żeby tak regulować państwo by mogło nam wszystkim służyć niezbędne jest stosowanie odpowiednich zasad. Po pierwsze polityka to gra zespołowa. Znamy polityków, ludzi wybitnych, genialnych, nieprawdopodobnie inteligentnych, o niezmierzonej wiedzy, o umiejętnościach wykraczających poza otoczenie, którzy nigdy nie byli i nie będą dobrymi politykami, tylko dlatego, że nie potrafią grać zespołowo. Może na krótką metę odniosą sukces, ale w ostatecznym rachunku wygra zespół, bo polityka to gra zespołowa.

Tak

jak w zespole jest miejsce dla lidera, czy dla wielu liderów, dla całej organizacji. Trzeba umieć się znaleźć w pracy zespołowej, w której obowiązuje np. lojalność. Tu może uwaga. Lojalność, o czym czasem się zapomina, obowiązuje
zawsze w dwie strony.  Lojalność nie polega na ślepym wykonywaniu rozkazów, gra zespołowa nie jest grą wojskowa, wojsko ma reguły wojenne, jest potrzebne na wojnie, współpraca, debata, spór, a później wybór i decyzja dopiero prowadzą do lojalności. Dopiero wówczas tworzy się prawdziwy zespół. Lojalność lidera wobec zespołu i zespołu wobec lidera.

Po

drugie polityka to służba, wyświechtane słowo. Osiąganie celów dobra wspólnego wymaga poświeceń, a poświęcenie to służba. Oczywiście to nie są jakieś wielkie, heroiczne poświecenia:  uczciwość, jawność, przejrzystość, otwartość, cierpliwość i sztuka osiągania kompromisów. To jest służba. 20 lat byłem w polityce. często mówiłem, że nie kłamię  i nikt mnie na kłamstwie nie złapał i nie złapie. Zrobiłem to z powodów własnych ułomności, bowiem mam bardzo słabą
pamięć, a kłamstwo wymaga dobrej pamięci. Jedno kłamstwo musi powodować następne i następne i całe konstrukcje kłamstw. Nie potrafię tego i nie mam do tego dobrej pamięci, więc wybrałem prawdomówność. W związku z tym muszę mówić tylko to co wiem, to co myślę. To są więc bardzo niskie pobudki, ale prowadzące do słusznego celu jakim jest prawda. Tak podstawowa w polityce.

Czy

można służyć bez cierpliwości, bez znoszenia różnych przykrości, jakie w życiu publicznym muszą mieć miejsce? Czy można służyć, komuś pomagać, realizować jakieś dobro bez kompromisów, bez podejmowania współpracy, czasem rezygnacji z części spraw choćby na chwilę?

 

Kulturalny
twardziel

Polityka

dalej, to charakter. Polityk musi być asertywny, musi mieć cel i dążyć do tego celu. Musi umieć powiedzieć nie, musi umieć nazwać trudne rzeczy po imieniu. Musi umieć określić trudny cel, nawet jeśli inni uważają ten cel za nieosiągalny.
Polityk musi mieć charakter. Polityk musi być twardy, musi mieć skórę twardą. Choć w Polsce pojęcie miękkości i twardości czasem źle się definiuje. Człowiek, który jest kulturalny, który potrafi powiedzieć „nie” w sposób nikogo
nieobrażający, jest nazywany mięczakiem. Natomiast cham i gbur niewychowany jest traktowany jak twardziel, choćby nie miał własnych poglądów i zmieniał zdanie z każdym powiewem wiatru, tylko dlatego że bez przerwy i ostrymi słowy
mówi „nie”. Mieć charakter to znaczy także umiejętnie, elegancko posługiwać się słowem nie.

Wreszcie

polityka to sztuka umiejętność komunikacji. Mistrzostwo w tym dziele, to uznanie polityka za „swojego” przez profesorów na uniwersytecie i przez studentów, a nawet przez robotników po spotkaniu w fabryce. Jeśli oni mówią, że „to nasz
chłop” – może to raczej z rolnikami - to jest właśnie mistrzostwo PR’u. Wzajemna komunikacja jest niezbędna, bo jak regulować państwo, jak stwarzać warunki by cały proces społeczny i gospodarczy przebiegał dobrze dla wszystkich, jeśli nie będziemy się komunikowali ze wszystkimi. To niemożliwe.

Napoleon

powiedział kiedyś, że w polityce głupota nie stanowi przeszkody. Niestety taka bywa rzeczywistość. Potrzeba natomiast jest taka, że piątą zasadą w polityce powinien być profesjonalizm,  wiedza i umiejętności. Nie jest tak, że pisarze do piór, lekarze do służby zdrowia, a nauczyciele do polityki edukacyjnej. Dobry polityk musi mieć dużo większą wiedzę społeczną i gospodarczą. Jeśli często narzeka się, że różne procesy gospodarcze nie przebiegają jak należy, to zauważmy ilu polityków w Polsce dziś ma pojęcie o tych procesach, ilu zna się na gospodarce, ilu ma wiedzę pozwalającą na fachowe spojrzenie ekonomiczne. Nie mówię już o posiadaniu konta, czy karty kredytowej. Wiedza humanistyczna o procesach społecznych, o życiu gospodarczym, o państwie, o świecie i Europie, o przemianach i rozwoju tego świata jest politykowi niezbędna. I jest niezbędna państwu.

 

Bez marzeń nie ma polityki

 

Wyzwania
stojące przed demokratycznym państwem, domagają się solidarnej współpracy wszystkich ludzi dobrej woli, niezależnie od opcji politycznych czy światopoglądu. Wszystkich, którzy pragną razem tworzyć dobro Ojczyzny, szanując
właściwą życiu wspólnoty politycznej autonomię. Trzeba pamiętać jednocześnie o tym, że nie może ona być rozumiana jako niezależność od zasad  etycznych” – powiedział w polskim Sejmie Jan Paweł II. Mówił to 1990 roku jako papież, jako wybitny mąż stanu oraz jako wybitny patriota.

Zmieniać

świat jest marzeniem każdego człowieka, zmieniać swój dom, swoje otoczenie, swoją uczelnię, swój zakład pracy, swoje miasto czy region, swoje życie. Na tym polegają nasze marzenia by sprawy wokół nas wyglądały inaczej. Staramy się te
marzenia wcielać w życie. Zmieniać świat można tylko  razem, nie zrobimy tego w pojedynkę. W marzeniach zawsze jest ktoś razem z nami, jeden lub więcej.  Zmieniać świat, to dokonywać zmiany dla czegoś, dla kogoś, a nie przeciwko czemuś lub komuś. Zmieniać świat, czyli budować i tworzyć, to dawać możliwości do budowania i tworzenia innym. To jest właśnie polityka, to jest dobra polityka. czasami warto spytać o czym marzą politycy.

Dlaczego

polityka? Bo polityka to jest zmienianie, porządkowanie świata. To tworzenie reguł by inni ten swój świat mogli tworzyć. Bez polityki tego nie da się zrobić. Dlatego polityka jest tak ważna i dlatego warto tworzyć elity, także elity
polityczne by zmieniać świat. Nie ma kraju, gdzie osiągnięto dobrobyt, gdzie większość ludzi jest szczęśliwa, gdzie wszyscy ludzie są wolni, a nie ma elit. Nikt o tym nie powinien wiedzieć lepiej, jak my w Polsce, bo w Polsce elity zwalczano zawsze: mordowano, dyskryminowano i degradowano przez całe stulecia. Dlatego właśnie polityka.

 

Kazimierz Marcinkiewicz