Kazimierz Marcinkiewicz

10 Lat

Dziesięć lat temu Jarosław Kaczyński po wygranych wyborach parlamentarnych wskazał mnie jako kandydata PiS na premiera. Następnie 31 października zostałem zaprzysiężony przez Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, po czym 10 listopada otrzymałem wraz z rządem wotum zaufania po przedstawieniu expose i składu rządu przed Parlamentem. Od tego czasu rozpoczął się jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu. Jestem bardzo wdzięczny Jarosławowi Kaczyńskiemu za ten krok, a jednocześnie wiem, że niepotrzebnie, zbyt wcześnie i bez powodu zmusił mnie do rezygnacji.

Od lat 80-tych zaangażowałem się w politykę. Najpierw jeszcze w stanie wojennym będąc redaktorem naczelnym i wydawcą, a nawet drukarzem prasy wydawanej poza cenzurą, kolporterem niezależnych wydawnictw, czy organizatorem patriotycznych obchodów.

Miałem pełną świadomość, że to polityka daje możliwość zmieniania Polski. Najdobitniej doświadczyłem tego będąc wiceministrem edukacji w rządzie Hanny Suchockiej, czy szefem gabinetu politycznego premiera Jerzego Buzka. Miłem szczęście, bo oba rządy chciały dokonywać znaczących reform w naszym kraju. Była to kapitalna szkoła rządzenia, za co jestem niezmiernie wdzięczy ówczesnym premierom.

Dopiero jednak objęcie funkcji premiera dało możliwość bezpośredniego i pełnego udziału w poprawianiu i reformowaniu poszczególnych elementów polskiego życia społecznego i gospodarczego. Oczywiście najpierw uczestniczyłem w kampanii wyborczej śp. Lecha Kaczyńskiego. Później formowałem połowę rządu. Połowę, gdyż część miałem narzuconą przez Jarosława Kaczyńskiego. Udało się jednak doprosić do współpracy takich wspaniałych ludzi jak Zbigniew Religa, Stefan Meller, Grażyna Gęsicka, Teresa Lubińska, Andrzej Mikosz, Piotr Woźniak, czy Radosław Sikorski. Udało się także doprosić wybitnych współpracowników na stanowiska wiceministrów i do ważnych agend rządowych. I choć był to rząd mniejszościowy, to miał siłę i autorytet w polskim społeczeństwie, a dosyć szybko uzyskał niezbędny szacunek za granicą.

Szybko musieliśmy się zmierzyć z zewnętrznymi problemami. Gdy wygłaszałem expose Rosja wprowadziła embargo na polskie mięso. Zaraz też rozpoczęły się negocjacje unijnego budżetu. W negocjacjach z Tony Blairem nikomu wcześniej i pewnie już nikomu później nie udało się i nie uda uszczknąć z tzw. "rabatu brytyjskiego” . Dzięki temu zdobyliśmy ponad 67 mld Euro na rozwój Polski. Dziś widać, że te granty zmieniły polską wieś, infrastrukturę i polskie przedsiębiorstwa. Nikt nie odbierze naszemu zespołowi, że wspomnę Mellera, Schnepfa i Pietrasa, ludzi z różnych stron sceny politycznej, dumy z tego niezmiernie ważnego dla Polski osiągnięcia.

W polityce wewnętrznej najważniejszy był oczywiście budżet na 2006 rok. Stosując zasadę „kotwicy budżetowej”, czyli deficytu budżetowego nieprzekraczającego 30 mld PLN, /gdyby ta zasada była stosowana do dziś Polska znajdowałaby się w zupełnie innym miejscu/ znacząco poprawiliśmy budżet premiera Marka Belki. Zwiększyliśmy środki na infrastrukturę, w tym drogi, informatyzację, stypendia, dożywianie uczniów, tzw. becikowe, zwiększyliśmy wskaźnik waloryzacji emerytur i rent.

Najważniejsze były jednak sprawy gospodarcze. Prawie cotygodniowe spotkania z prezesami globalnych korporacji, obecność w Davos i na spotkaniu największych instytucji finansowych świata w Zurichu doprowadziły do wybuchu inwestycji w Polsce, osiągając najwyższy w wolnej Polsce przyrost z 8,3 do ponad 15,6 mld Euro. Przyczyniło się to także do najwyższego przyrostu wzrostu gospodarczego z 3,6 do 6,2% PKB rok do roku. Bezrobocie spadało i Polacy czuli, że żyje im się nieco lepiej.

Już w maju uchwaliliśmy ważne zmiany podatkowe, wprowadzając stawki 18 i 32%. Zmiany te miały istotny wpływ na osiągnięty wzrost gospodarczy w kryzysowym 2009 roku. Dokonaliśmy rewolucji w polskiej energetyce tworząc 4 grupy energetyczne, w miejsce kilkudziesięciu zadłużonych i obarczonych strasznie drogimi umowami społecznymi spółek. Uruchomiliśmy prace nad tworzeniem gazoportu. Aby wspomóc tworzenie polskiego kapitalizmu, zmieniliśmy prawo spadkowe.

Te dziesięć lat temu dokonaliśmy bardzo wielu niewielkich zmian, które krok po kroku miały ulepszać polską rzeczywistość. W służbie zdrowia było to ratownictwo medyczne, w sądownictwie sądy 24 godzinne i informatyzacja, w budownictwie program wsparcia dla rodzin w nabyciu mieszkania oraz specjalny program bezdomność, w finansach nowy nadzór nad rynkami finansowymi, w sprawach społecznych tworzyliśmy specjalny program dla środowisk po PGR-owskich.

Właściwie cały rząd nieustająco rozmawiał z Polakami. Byliśmy obecni w każdym zakątku Polski. Dlatego znaliśmy potrzeby zwykłych ludzi i potrafiliśmy z tej rozmowy wyciągać wnioski. Jeśli premier ma wsparcie zaplecza politycznego właściwie może wszystko. Może zmieniać Polskę. Właśnie to starałem się robić przez „swoje” 9 miesięcy, zmieniać Polskę wspólnie z Polakami. Jestem wdzięczny wszystkim współpracownikom, także tym z późniejszego rządu koalicyjnego za tę szansę. Dziękuję też za nią Jarosławowi Kaczyńskiemu oraz Michałowi Kamińskiemu i Adamowi Bielanowi, którzy go do tego kroku przekonali. Dziękuję też wszystkim tym, którzy przez te dziesięć lat pamiętają o mojej służbie i wspominają tamten czas jako dobry czas naszego kraju.